wtorek, 23 lipca 2013

Napoleon północnego Londynu

Mamy rok 1925. Sir Henry Norris, właściciel londyńskiego Arsenalu, umieszcza ogłoszenie w jednej z lokalnych gazet. W niej czytamy: – Arsenal Football Club jest otwarty na przyjmowanie zgłoszeń na stanowisko trenera zespołu. Do uzyskania tej posady wymagane jest doświadczenie i posiadanie najwyższych kwalifikacji zarówno pod względem umiejętności, jak i osobisty charakter. Mężczyzna, którego jedyną intencją budowa zespołu w zależności od dużych płatności, a także transfery za przesadną cenę, nie musi ubiegać się o posadę. – W ostateczności zwolniony stołek przypada nikomu innemu, jak Herbertowi Chapmanowi, który prawdopodobnie przez bardzo długi czas będzie największym szkoleniowcem w historii „Kanonierów”. Przyczynia się do wprowadzenia niezwykłych koncepcji zarówno na, jak i poza boiskiem. To właśnie dzięki niemu zmieniło się oblicze Arsenalu, ale później także ogólnego świata futbolu – na zawsze.

Z wykształcenia piłkarskiego uchodził za napastnika. Przez ponad dwanaście lat jako profesjonalny zawodnik nagrał się w jedenastu klubach. Co ciekawsze, we wszystkich zespołach wystąpił łącznie ledwie 106 razy na boisku. W tej roli nie odniósł żadnych większych sukcesów, ale jak już przyszło do zarządzania ekipą, to było co innego. W tej kwestii Herbert podbijał angielską piłkę niczym znany nam z historii Napoleon Bonaparte. W latach 1907-1925, Chapman był szkoleniowcem takich ekip, jak: Northampton Town, Leeds United, Huddersfield Town i na końcu Arsenal. Jednakże o swojej wielkości i sławie mógł się przekonać u trzeciego z kolei pracodawcy. Podczas czteroletniego pobytu w ekipie „The Terriers”. Chapman przemienił tą drużynę z bojownika o utrzymanie na kandydata do walki o mistrzostwo kraju. Zawsze przypadał do gustu ludziom, gdyż opowiadał się za wprowadzaniem własnej taktyki w życie każdego zespołu, którego był szkoleniowcem. Ta taktyka nieustannie była uzależniona od rywala, z którym przychodziło się zmierzyć. Nigdy wcześniej jego system nie był słyszany w dziedzinie futbolu.

Sir Henry Norris, przebogaty deweloper i właściciel „The Gunners”, wydał setki tysięcy funtów na Arsenal w ciągu jednego roku, a dokładniej w 1925. Klub miał nowiutkie Highbury, oraz pensje piłkarzy nie były małe. Później także przyszło szukać nowego menedżera, bo Leslie Knighton nie potrafił znieść skąpstwa swojego szefa. Ma się rozumieć to, że nie chciał widzieć nowych twarzy, gdyż w jego klubie są już piłkarze, którzy otrzymują dobre zarobki i na nich można polegać. Oczywiście w grę wchodziły także inne interesy. Knighton w końcu nie wytrzymał i dwukrotnie musiał w dramatycznych okolicznościach wynurzać zespół ze strefy spadkowej pierwszej dywizji. Zwolnienie tego trenera nie było rzeczą, której kibice by się nie spodziewali. W końcu, po kilku latach pustki i istnego horroru, Norris ruszył w poszukiwania następcy. Po zamieszczonym ogłoszeniu, o którym mówiłem na wstępie, taka praca przyciągnęła Chapmana. Tutaj miał luksusy, na które zasłużył. Dwa tysiące funtów rocznie do kieszeni futbolowego Napoleona było początkowo stawką nie do pomyślenia, zważywszy na to, że zawodnicy „Kanonierów” inkasowali średnio trzysta funciaków. W tym miejscu wypływający na szerokie wody trener otrzymywał pensję dwukrotnie większą niż ta, którą odbierał w Huddersfield.


Ale cóż, Herbert Chapman był znany z pracowitości i przeogromnej pomysłowości, gdziekolwiek by się nie wziął za robotę. Przybył i od razu jego wpływy na rynku transferowym dały dobre znaki. Nawet właściciel klubu musiał ulec z kosztami. W ciągu kilkudziesięciu dni wynegocjował wielki transfer Charliego Buchana. Na początek trener Sunderlandu, Bob Kyle, zażądał od trenera 4000 funtów. Jednak udało się dogadać w inny sposób – Arsenal zapłacił za talizman „Czarnych Kotów” dwa razy mniej, lecz potem trzeba było dopłacić kolejne pieniądze, gdyż za każdy gol strzelonego przez napastnika w pierwszym sezonie, Sunderland liczył sobie stówkę. W ten oto sposób minimalnie na swoje wyszedł Kyle, bo w debiutanckiej kampanii udało się zanotować nowemu kapitanowi ekipy z północnego Londynu 21 trafień. Drugim wielkim zakupem był transfer bramkarza ze szkockiego Hibernianu, Williego Harpera. Tutaj także Norris z bólem musiał patrzeć, jak kolejne 4000 funtów wypływa z jego kiesy. Jednakże po dwóch blamażach w lidze (Z Newcastle 0:7 i Sheffield United 0:4), Herbert uświadomił sobie, że nie miał do końca ułożonej układanki, więc musiał ściągnąć jeszcze jednego napadziora z doświadczeniem. Padło na Joe'a Hulme'a, który wcześniej bronił barw Blackburn. Ta ostatnia nowa twarz była chyba najwierniejszym dzieckiem dla Chapmana, gdyż do 1933 roku była wystawiany regularnie w podstawowym składzie. Zostało zrobionych kilka dobrych zakupów, ale jego inicjatywa związana z reformami w tej ekipie także znalazła swoje miejsce. Do tamtego czasu najbardziej popularną formacją było ustawienie 2-3-5, czyli tak zwana „piramida”. Jednak dzięki fachowej dłoni, to ustawienie zeszło z tronu i nastała istna rewolta. Pod jego wodzą środkowy pomocnik został przesunięty na środkową część linii defensywnej, przekształcając najbardziej znaną formację na 3-3-4. W historycznej księdze ustawień taktycznych zapisało się to jako „WM”. Nikt z początku o tym nie wiedział, nikt też nie słyszał. Ale jednak zadziałało.

Tutaj odbudowa na przestarzałym fundamencie miała błyskawiczny efekt. Od porażki po perfekcję. W pierwszym sezonie Arsenal zajął drugie miejsce w lidze, przegrywając walkę o mistrzostwo tylko z... Huddersfield. Kolejno w związku z kolejnymi cięciami finansowymi, „Kanonierzy” nie mogli odnosić większych sukcesów. Raptem udało się osiągnąć pierwszy w historii finał FA Cup w sezonie 1926/27, gdzie jednak polegli z Cardiff. W trzecim roku pracy, pomimo wielkich oczekiwań ze strony fanów, Chapman mógł czuć się rozczarowany. Tylko ćwierćfinał Pucharu Anglii i dziesiąte miejsce w lidze. Sezon 1928/29 – są nowi piłkarze, ale trofeów dalej zabrakło. Kiepski początek tej kampanii. Najpierw porażka z Sheffield Wednesday, potem z Derby County. W połowie października drużyna Herberta zanotowała najgorszy start pod jego wodzą – dwa zwycięstwa, dwa remisy i sześć porażek. Arsene Wenger za to byłby już chyba zwolniony w naszych czasach, nie? Jednakże Norris poświęcił się Chapmanowi i na jego prośbę wziął kredyt na to, aby móc dokonać wówczas najdroższego transferu w historii Arsenalu. Do zespołu dołączył David Jack za ponad 10tys funtów. Wtedy zawodnik miał 29 lat i był kapitanem reprezentacji Anglii. W efekcie mieliśmy 25 goli z jego strony w ciągu 31 występów. Gdyby ten zakup został dokonany wcześniej, rzekłoby się mówić. Ale przynajmniej przyszłość była obiecująca. Ten sezon zakończył się znowu bez euforii. W ostatnich kolejkach na Highbury były pustki, gdyż pustka była także w ich sercach z powodu kolejnego, obiecująco zapowiadającego się sezonu.

Ale Chapman zawsze musiał znaleźć jakiś plan. Skoro była sraczka, to potem był urok. Herbert zmierzył się z problemami pieniężnymi w świetny sposób, udoskonalając grę z kontrataku. Wtedy już na dobre Arsenal stał się klubem, który dosłownie mógł walczyć o wszystko. W 1930 roku udało się zgarnąć pierwsze trofeum w postaci Pucharu Anglii. Choć tylko 14. miejsce w lidze, to w finale FA Cup udało się zaliczyć Herbertowi odwet na Huddersfield, pokonując swój stary klub 2:0. W kolejnej kampanii przyszedł w końcu i tytuł mistrza Anglii. I to w jakim stylu. Drużyna strzeliła w czasie całego sezonu aż 127 bramek, co do dziś nie zostało pobite w historii klubu. Później udało się zdobyć to miano trzy razy pod rząd w latach 1933-1935. Niestety, w końcu Chapman poległ. Nie mówię tutaj o żadnej słabości czy wypaleniu się. Herbert odszedł z tego świata przedwcześnie, bo w wieku 55 lat, ze względu na chorobę raka płuc. Stało się to w środku sezonu 1934/35. Jednak udało się wygrać ligę na cześć speca od piłki kopanej pod wodzą Joe'a Shawa.


Przez dziewięć lat spędzonych na Highbury, od początku do końca Herbert nie poprzestawał na tworzeniu nowych formacji. Jednakże wprowadzał do futbolu takie rzeczy, które nie były wszechstronnie modne tylko w latach trzydziestych, lecz również są stosowane do dziś. Proszę sobie wyobrazić, że Chapman był pierwszym trenerem, który zawsze używał tablicy do rozpracowywania opcji taktycznych w czasie spotkań z drużyną oraz w szatni. Takie zjawisko możemy zaobserwować także teraz. Co więcej, pewnego dnia zdecydował się ze sobą zabrać gramofon na niektóre spotkania. Tym samym narodziła się tradycja puszczania muzyki w szatni drużyn. Pomysł numerów na koszulkach? Ta inicjatywa także urodziła się w myśli Chapmana. Nawet złożył wniosek do FA, aby zostały niebawem wprowadzone. Dzięki temu piłkarze z jednej paczki mogą łatwiej rozpoznać swoich kolegów na boisku no i rzecz jasna poprawi to poziom gry. Początkowo jednak Angielski Związek Piłkarski postanowił odrzucić ten pomysł.

To nie koniec przemian, które możemy odczuć w teraźniejszej piłce nożnej. Mecze w porze wieczorowej, technologia „goal-line”? Zarodek tych pomysłów narodził się właśnie wtedy, kiedy Herbert Chapman stąpał po brytyjskiej ziemi jako dumny trener „Kanonierów”. Akurat tych przedsięwzięć nie doczekał się za swojego życia, ale chyba na jego cześć w latach pięćdziesiątych, czyli około dwadzieścia lat po jego śmierci, te dwa projekty weszły w życie. Ten drugi został dopracowany całkiem niedawno.

Jedna rzecz w tym wszystkim jest pewna – w świetle dzisiejszego, nowoczesnego świata piłki ta dyscyplina wygląda właśnie tak, jak wyobrażał sobie świętej pamięci wybitny człowiek z Hendon. Na pewno byłby dumny, gdyby żył w tych czasach. Ale też jestem przekonany, że pewnym rzeczom mógłby także zapobiec. Chapman pozostawił najprawdopodobniej największą spuściznę w dziejach futbolu i bez wątpienia przyczynił się do jego rozwoju.

Artykuł został także opublikowany na blogu Brytyjska kraina futbolu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz