źródło: pl.wikipedia.org |
Nienawidzę, gdy jacyś inwestorzy
wmieszają się w piłkę nożną i w sposób nie fair budują
potęgę jakiegoś klubu. Krew mnie zalewa, gdy owi miliarderzy w
ogóle nie znają się na piłce, a przejmują drużyny z nudów
lub chcą je wykorzystać do promowania własnej firmy/osoby.
Niestety tak się dzieje i trzeba z tym żyć. Szkoda, że w taki
sposób mistrzostwo Francji powędrowało do PSG. Ten sezon w
Ligue 1 również ma stać pod znakiem najbogatszych klubów.
Nie samo PSG będzie brylować na parkiecie i wydawać grube miliony w lidze. Do
zabawy przyłącza się AS Monaco. Dzięki temu aktualne okno
transferowe stało się areną walki na petrodolary, która
jest toczona między tymi dwoma drużynami.
Krótkie przypomnienie. Półtora
roku temu AS Monaco przejął rosyjski multimiliarder Dmitrij Rybołowlew. W swoich planach ma zamiar zbudowania nowej europejskiej
potęgi. Gwiazdy mają być przyciągane przez wysokie pensje oraz
raj podatkowy, który panuje w Księstwie. I ten sposób
sprawdza się. Monaco w krótkim czasie stało się drugim
najbogatszym klubem we Francji, oczywiście w rankingu tym prowadzi
PSG. Rybołowlew rzucił wyzwanie Al-Khelaifiowi, a ten je przyjął.
Wybuchła prawdziwa wojna na petrodolary, która może potrwać
nawet kilka lat.
Pierwszy ruch należał do Monaco.
Zatrudnienie Falcao za 60 mln euro zaskoczyło cały świat. Już
wtedy było pewne, że w walce o mistrzostwo kraju pojawił się nowy
„gracz”. To nie był koniec! Jeszcze przed Kolumbijczykiem do
Czerwono-Białych dołączyli Moutinho i Rubio (eks-FC Porto). W
sumie kosztowali 70 mln euro! Bogaty Rosjanin już na starcie wydał
130 mln. Po cichu przyszły inne wzmocnienia, całkowicie za darmo:
Ricardo Carvalho, Eric Abidal i za „nędzne” 5 milionów
Toulalan. Mimo pozorów właściciel AS Monaco wygląda na
poukładanego człowieka, który nie chce niepotrzebnie wydawać
kasy. To może ulec zmianie zwłaszcza, gdy do końca okna
transferowego mamy ponad miesiąc, a PSG kontratakuje.
Katarski biznesmen nie pozostał bierny
i przeznaczył środki na aktualnie najdroższy transfer tego lata. Edison Cavani przeprowadził się do Paryża za 63 mln! Dodatkowo
mistrz Francji kupił utalentowanego mistrza świata do lat 20 -
Lucasa Digne. To miała być odpowiedź na zapędy beniaminka i
pokazanie przez miliardera z bliskiego wschodu, że on nie pozwoli
nikomu odebrać PSG korony.
Jestem przekonany, że Rosjanin nie
pozostanie dłużny rywalowi i spróbuje rozbić bank. Już
plotkuje się, że podobno trwają rozmowy z Hulkiem! Brazylijczyk
miałby kosztować 60 mln euro. Sam wątpię, aby doszło do takiego
zakupu, ponieważ Hulk nie jest wart takiej ceny. Nie pokazał nic
specjalnego w Zenicie, dlatego jego wartość poszła w dół.
Krytykuję otwarcie takie przejmowanie
drużyn i kupowanie zawodników z prywatnych środków
właściciela, nawet jeśli jego firma jest sponsorem klubu. FIFA
powinna się wreszcie tym zająć i wprowadzić ostre przepisy, które
uniemożliwiałyby przeprowadzenia transferów w takim stylu.
Aktualne reguły dotyczące równości finansowej łatwo
ominąć. Nie dzieje się tak tylko w Europie. Zespoły z Płw.
Arabskiego lub Chin budowane z pieniędzy pochodzących ze sprzedaży
ropy naftowej i gazu, kuszą zawodników dużymi zarobkami. Ale
na wschód wyjeżdżają jedynie emeryci, chcący zarobić pod
koniec kariery. W Europie „nafciarze” mają większe pole do
popisu. Kupowanie piłkarzy za petrodolary niszczy dwie rzeczy:
tradycję i ducha fair play. A przecież FIFA tak bardzo propaguje
równość i szacunek. Taka moda na zabawę w przejmowanie
drużyn powoduje, że AS Monaco z beniaminka stało się faworytem do
mistrzostwa. Za niedługo okaże się, że syn jakiegoś szejka
dostanie na urodziny czwartoligowca z Anglii, który po jakimś
czasie będzie bił na głowę wszystkich z Premier League. Bardzo
realny absurd.
Przepłacanie za piłkarzy oraz
oferowanie kosmicznych wynagrodzeń, pesymistycznie odbija się na
piłce. Już teraz pieniądz ma ogromną władzę, a za parę lat
będzie całkowicie rządził tą dyscypliną sportu. Inne czołowe
kluby zostaną zmuszone do jak największego „wysprzedawania się”
w taki sposób, że murawa będzie pomalowana w barwy 60
sponsorów, na strojach będzie 100 emblematów, a
piłkarze co krok wymawiać będą slogany reklamowe. Tylko w taki
sposób FC Barcelona czy Manchester United zdołają zatrzymać
swoich piłkarzy. Oczywiście, jeżeli tendencja przejmowania
słabszych zespołów przez miliarderów będzie rosła.
Z drugiej strony taka petrodolarowa
wojna bardzo przysłuży się Ligue 1. Jest to jedyny promyk słońca
w tym wszystkim. Francuska liga plasuje się za plecami Primiery
Division, Premier League, Bundesligi, Serie A, a nawet Eredivisie.
Pojawienie się tylu gwiazd w krótkim czasie na pewno
spopularyzuje te rozgrywki. Wielka fala nowych fanów
przypłynie z Ameryki Południowej. Przecież jej dwie gwiazdy staną
naprzeciwko siebie! Nadchodzący sezon będzie pod znakiem pojedynku
Falcao z Cavanim o najlepszego napastnika we Francji. Ci dwaj
zawodnicy są ogromnym magnesem dla nowych widzów. Tylko, że
przysłużą się tylko promocji Ligue. Być może upadnie
rywalizacja, a tym samym poziom ligi, bo reszta drużyn nie będzie
potrafiła odpowiedzieć na ruchy transferowe PSG i AS Monaco.
Rywalizacja między PSG, a AS Monaco
wygląda bardzo ciekawie. Niesie za sobą wiele pozytywów, ale
również i negatywów. Na pewno zatrudnianie takich
gwiazd przynosi reklamę Ligue 1. Niestety budowanie sił drużyny
przez właścicieli-miliarderów ma się nijak z tradycjami i
zachowaniem fair play. Najwyższa liga we Francji będzie przypominać
pojedynek dwóch bogatych na tle ubogich.
Obawiam się co się stanie, kiedy obaj
bogacze zdecydują się zakończyć zabawę w prowadzenie klubu. Bez
ich dofinansowań kluby nie poradzą sobie finansowo. Przyjdzie czas
na wysprzedaż i tym samym obie drużyny spadną w lidze. Powstanie
potrzeba na przebudowę, a ona kosztuje nawet spadkiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz