piątek, 19 lipca 2013

Wojna na petrodolary

źródło: pl.wikipedia.org
Nienawidzę, gdy jacyś inwestorzy wmieszają się w piłkę nożną i w sposób nie fair budują potęgę jakiegoś klubu. Krew mnie zalewa, gdy owi miliarderzy w ogóle nie znają się na piłce, a przejmują drużyny z nudów lub chcą je wykorzystać do promowania własnej firmy/osoby. Niestety tak się dzieje i trzeba z tym żyć. Szkoda, że w taki sposób mistrzostwo Francji powędrowało do PSG. Ten sezon w Ligue 1 również ma stać pod znakiem najbogatszych klubów. Nie samo PSG będzie brylować na parkiecie i wydawać grube miliony w lidze. Do zabawy przyłącza się AS Monaco. Dzięki temu aktualne okno transferowe stało się areną walki na petrodolary, która jest toczona między tymi dwoma drużynami.


Krótkie przypomnienie. Półtora roku temu AS Monaco przejął rosyjski multimiliarder Dmitrij Rybołowlew. W swoich planach ma zamiar zbudowania nowej europejskiej potęgi. Gwiazdy mają być przyciągane przez wysokie pensje oraz raj podatkowy, który panuje w Księstwie. I ten sposób sprawdza się. Monaco w krótkim czasie stało się drugim najbogatszym klubem we Francji, oczywiście w rankingu tym prowadzi PSG. Rybołowlew rzucił wyzwanie Al-Khelaifiowi, a ten je przyjął. Wybuchła prawdziwa wojna na petrodolary, która może potrwać nawet kilka lat.

Pierwszy ruch należał do Monaco. Zatrudnienie Falcao za 60 mln euro zaskoczyło cały świat. Już wtedy było pewne, że w walce o mistrzostwo kraju pojawił się nowy „gracz”. To nie był koniec! Jeszcze przed Kolumbijczykiem do Czerwono-Białych dołączyli Moutinho i Rubio (eks-FC Porto). W sumie kosztowali 70 mln euro! Bogaty Rosjanin już na starcie wydał 130 mln. Po cichu przyszły inne wzmocnienia, całkowicie za darmo: Ricardo Carvalho, Eric Abidal i za „nędzne” 5 milionów Toulalan. Mimo pozorów właściciel AS Monaco wygląda na poukładanego człowieka, który nie chce niepotrzebnie wydawać kasy. To może ulec zmianie zwłaszcza, gdy do końca okna transferowego mamy ponad miesiąc, a PSG kontratakuje.

Katarski biznesmen nie pozostał bierny i przeznaczył środki na aktualnie najdroższy transfer tego lata. Edison Cavani  przeprowadził się do Paryża za 63 mln! Dodatkowo mistrz Francji kupił utalentowanego mistrza świata do lat 20 - Lucasa Digne. To miała być odpowiedź na zapędy beniaminka i pokazanie przez miliardera z bliskiego wschodu, że on nie pozwoli nikomu odebrać PSG korony.

Jestem przekonany, że Rosjanin nie pozostanie dłużny rywalowi i spróbuje rozbić bank. Już plotkuje się, że podobno trwają rozmowy z Hulkiem! Brazylijczyk miałby kosztować 60 mln euro. Sam wątpię, aby doszło do takiego zakupu, ponieważ Hulk nie jest wart takiej ceny. Nie pokazał nic specjalnego w Zenicie, dlatego jego wartość poszła w dół.

Krytykuję otwarcie takie przejmowanie drużyn i kupowanie zawodników z prywatnych środków właściciela, nawet jeśli jego firma jest sponsorem klubu. FIFA powinna się wreszcie tym zająć i wprowadzić ostre przepisy, które uniemożliwiałyby przeprowadzenia transferów w takim stylu. Aktualne reguły dotyczące równości finansowej łatwo ominąć. Nie dzieje się tak tylko w Europie. Zespoły z Płw. Arabskiego lub Chin budowane z pieniędzy pochodzących ze sprzedaży ropy naftowej i gazu, kuszą zawodników dużymi zarobkami. Ale na wschód wyjeżdżają jedynie emeryci, chcący zarobić pod koniec kariery. W Europie „nafciarze” mają większe pole do popisu. Kupowanie piłkarzy za petrodolary niszczy dwie rzeczy: tradycję i ducha fair play. A przecież FIFA tak bardzo propaguje równość i szacunek. Taka moda na zabawę w przejmowanie drużyn powoduje, że AS Monaco z beniaminka stało się faworytem do mistrzostwa. Za niedługo okaże się, że syn jakiegoś szejka dostanie na urodziny czwartoligowca z Anglii, który po jakimś czasie będzie bił na głowę wszystkich z Premier League. Bardzo realny absurd.

Przepłacanie za piłkarzy oraz oferowanie kosmicznych wynagrodzeń, pesymistycznie odbija się na piłce. Już teraz pieniądz ma ogromną władzę, a za parę lat będzie całkowicie rządził tą dyscypliną sportu. Inne czołowe kluby zostaną zmuszone do jak największego „wysprzedawania się” w taki sposób, że murawa będzie pomalowana w barwy 60 sponsorów, na strojach będzie 100 emblematów, a piłkarze co krok wymawiać będą slogany reklamowe. Tylko w taki sposób FC Barcelona czy Manchester United zdołają zatrzymać swoich piłkarzy. Oczywiście, jeżeli tendencja przejmowania słabszych zespołów przez miliarderów będzie rosła.

Z drugiej strony taka petrodolarowa wojna bardzo przysłuży się Ligue 1. Jest to jedyny promyk słońca w tym wszystkim. Francuska liga plasuje się za plecami Primiery Division, Premier League, Bundesligi, Serie A, a nawet Eredivisie. Pojawienie się tylu gwiazd w krótkim czasie na pewno spopularyzuje te rozgrywki. Wielka fala nowych fanów przypłynie z Ameryki Południowej. Przecież jej dwie gwiazdy staną naprzeciwko siebie! Nadchodzący sezon będzie pod znakiem pojedynku Falcao z Cavanim o najlepszego napastnika we Francji. Ci dwaj zawodnicy są ogromnym magnesem dla nowych widzów. Tylko, że przysłużą się tylko promocji Ligue. Być może upadnie rywalizacja, a tym samym poziom ligi, bo reszta drużyn nie będzie potrafiła odpowiedzieć na ruchy transferowe PSG i AS Monaco.

Rywalizacja między PSG, a AS Monaco wygląda bardzo ciekawie. Niesie za sobą wiele pozytywów, ale również i negatywów. Na pewno zatrudnianie takich gwiazd przynosi reklamę Ligue 1. Niestety budowanie sił drużyny przez właścicieli-miliarderów ma się nijak z tradycjami i zachowaniem fair play. Najwyższa liga we Francji będzie przypominać pojedynek dwóch bogatych na tle ubogich.


Obawiam się co się stanie, kiedy obaj bogacze zdecydują się zakończyć zabawę w prowadzenie klubu. Bez ich dofinansowań kluby nie poradzą sobie finansowo. Przyjdzie czas na wysprzedaż i tym samym obie drużyny spadną w lidze. Powstanie potrzeba na przebudowę, a ona kosztuje nawet spadkiem!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz