wtorek, 16 lipca 2013

Biznesmen z Pakistanu

Ponownie stało się to tak szybko, jak tylko możliwe. W środku tygodnia Fulham poinformowało, że na miejsce będącego szesnaście lat właściciela z Egiptu, Mohameda Al-Fayeda, wkracza nowa postać. Jest nią człowiek urodzony w Pakistanie, który do niedawna pasjonował się sportami amerykańskimi, a w szczególności futbolem. Oczywiście nie tym amerykańskim, ale soccerem. Shahid Khan został ogłoszony posiadaczem klubu z Craven Cottage. Data 12 lipca 2013 roku przeszła do historii i można powiedzieć, że od tego momentu otwiera się w końcu nowy rozdział w kartotece „The Cottagers”. Choć niekoniecznie. Jak sam 61-latek stwierdza w pierwszym wywiadzie, zamierza kontynuować plan działania, który rozpoczął Al-Fayed szesnaście lat temu. Facet, o którym nie było głośno na Wyspach do zeszłego tygodnia, będzie teraz musiał stawić czoła niemałemu, nowemu dla siebie wyzwaniu.



Nie wiem, ilu kibiców Fulham spodziewało się tego, że pokładający swoją miłość Khan w ekipę NFL, Jacksonville Jaguars, przybędzie sobie nagle w miejsce zasłużonego dla klubu starca. Na pewno procent takich dusz był niewielki. Jednakże zanim przejdę do wylewnej prezentacji nowego, podstarzałego amanta, to należałoby wychwalić Al-Fayeda za jego długi okres rządów, bo poczynił bardzo wiele dobrego. Odszedł z Fulham w taki sam sposób, w jaki przybył – polegał na nieprzemakalnej dyskrecji. Można by przywołać wydarzenie, kiedy pewnego pochmurnego dnia w maju 1997 roku media brzęczały o Mohamedzie, który zdecydował się podjąć władania małym klubem. Wielu było czarnowidzów, którzy wróżyli mu niepewną przyszłość. Przyleciał sobie helikopterem, który wylądował na środku płyty boiska Fulham. Śmigłowiec był wyposażony w worki z pieniędzmi. Jednak jak się okazało dziś, te obawy były niepotrzebne. Mohamed zakończył swoją misję, przygaszając czarny los perspektywicznym rozwojem klubu dzięki stanowczemu zarządzaniu finansami. Wystarczyły cztery lata, aby londyńska ekipa trafiła do Premier League z ówczesnej drugiej dywizji.

To całkowicie zrozumiała sprawa, że 84-latek chce teraz spędzić życie, odpoczywając od natłoku spraw, o które się troszczył przez długi czas. W ostatnich latach można było zaobserwować, jak Al-Fayed oglądał spotkania z trybun, będąc otoczony górą koców i nausznikami w trakcie zimy, gdy jego drużyna zbudowana pośrednio przez wydane funty musiała zasuwać po boisku w mrozie, walcząc o punkty potrzebne do zapewnienia sobie bytu w najwyższej klasie rozgrywek. Wtedy można było spostrzec, że Egipcjanin nie był zbyt zainteresowany losami meczu, lecz tym, by jak najlepiej podtrzymać temperaturę ciała.

Od jakiegoś czasu zacząłem się zastanawiać i prowadzić swoje dochodzenie w sprawie potencjalnego następcy Mohameda. I przyznam, że nigdy nie pomyślałem o tym, że to właśnie Shadid Khan może zasiąść na fotelu. Dopiero amerykańskie media pierwsze się zadeklarowały, że Pakistańczyk jest bliski zastąpienia Al-Fayeda. Co ciekawego możemy się dowiedzieć o nowym gościu, który postanowił poszukać sobie szczęścia w futbolu?

Jak już wcześniej zdążyłem wspomnieć, Shad Khan jest niemłodym wygą. Urodził się w 1952 roku w Pakistanie, a szesnaście lat po przyjściu na świat wyemigrował wraz z rodziną do USA. W jaki sposób stał się miliarderem? Jego początki nie były łatwe. Nie żyjąc w zamożnej rodzinie, najpierw pracował na zmywaku, za co dostawał od pracodawcy prawie dwa dolary na godzinę. Zarobioną kasę przeznaczył na studia inżynierskie w miejscowości Urbana znajdującej się w stanie Illinois. Skończył je z tytułem licencjata w 1971 roku. Kolejno Khan popracował sobie w firmie Flex-N-Gate, która produkuje części samochodowe. Przyjęli go tam bez problemu, bo jak się okazało, był absolwentem bardzo dobrej uczelni. Z czasem otrzymał stanowisko dyrektora firmy. Potem wpadł na pomysł wykupienia korporacji od właściciela, zaczerpując kredyt na 50 tysięcy dolarów plus 16 tysięcy ze swoich oszczędności. I tak w 1980 roku stał się pełnoprawnym szefem rozwijającego się biznesu motoryzacyjnego. Facet miał naprawdę pomysł na rozbudowanie interesu. Po chwili stagnacji i małych zyskach ze sprzedaży Khan zaproponował produkcję zderzaków dla pikapów Toyoty. Dzięki współpracy z tą firmą w kilka minut wzrosła efektywność Flex-N-Gate. W latach 1989-2010 budżet wzrósł z 17 milionów dolarów do 2 miliardów. Do dziś przedsiębiorstwo funkcjonuje bardzo dobrze.


Tak naprawdę nikt do 11 lutego 2010 roku nie wiedział, że Khan mocno interesuje się sportem. Ale jednak wyszło to na światło dzienne, kiedy postanowił zainwestować w klub z NFL. Uprzednio zdecydował się na wkład 60 procent w drużynę St. Louis Rams. Jednak po pewnym czasie klub miał już tylko jedynego posiadacza w postaci Stana Kroenke. Prawdziwą przygodę z futbolem amerykańskim Shahid rozpoczął ponad rok później, przejmując we władanie Jacksonville Jaguars za zgodą władz NFL. Dopiero w tamtym momencie ujawnił, że od kilku lat planował zostać właścicielem „The Jags”. Co ciekawe, bardzo lubił uprawiać amerykański futbol w czasach studenckich.


Z mechanika poprzez dyrektora i właściciela firmy samochodowej oraz klubu NFL przebył drogę na Craven Cottage. Al-Fayed wyraźnie szukał takiego człowieka na swoje miejsce, który doskonale będzie mógł rozpocząć proces rozwoju klubu od podstaw, jakie pozostawił, żegnając się z Fulham. Mam tu na myśli akademię „The Cottagers” i zwiększanie siły pierwszej drużyny. Khan przejął pałeczkę i będzie musiał dyrygować nią podobnie. Albo nawet i lepiej. Zresztą sam przyznał w wywiadzie dla brytyjskich mediów, że będzie się starał wprowadzić klub na kolejny poziom.

Uważam, że pan Al-Fayed wykonał niesamowitą robotę w tym miejscu. Podczas minionych szesnastu lat zbudował to, co sobie sam zaplanował, i teraz to ja przejąłem pałeczkę. Będę chciał wprowadzić ten plan na kolejny poziom. Sądzę także, że znajduje się tutaj świetne szefostwo i moim zadaniem będzie to podtrzymać i wspierać klub finansowo.

61-latek sam siebie opisuje jako osobę niezbyt lubiącą udzielać się publicznie. Zdradził natomiast, że prywatnie jest człowiekiem towarzyskim, cichym, ale bez przesady. Mówi się także, że często chodzi z uśmiechem na twarzy. Jego wygląd na pewno będzie także szeroko rozpoznawalny na Wyspach Brytyjskich. Długie, falujące włosy i te bujne wąsy z charakterystycznymi końcówkami skracanymi do pewnego stopnia, aby mógł wyglądać na hulaszczego typa. W sumie troszkę przypomina swoją prezencją gwiazdę porno, czyż nie?

Shahid Khan pewno nie będzie osobą, która będzie angażować się w sprawy klubu dzień w dzień. Zapewne niektórzy rzekliby: „co to za właściciel, który tak podchodzi do tematu, jakby mu nie zależało”. Poczekajmy jednak na rezultaty. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Na pewno nie zrewolucjonizuje tej ekipy jak Roman Abramowicz uczynił to z Chelsea. Oczywiście nie mam tu na myśli, że jest „biednym miliarderem” czy coś w tym stylu. Skłamałbym, mówiąc takie rzeczy, bo przecież znajduje się w piątej setce najbogatszych ludzi według magazynu „Forbes” z szacowanym majątkiem w wysokości 2,5 miliarda dolarów. Nietrudno jest zauważyć, że z wyznania jest muzułmaninem. W sumie nie wiem, jaki jest jego stosunek do religii, ale intuicja mi mówi, że coś w tym jest. Szybko mistrzostwa Anglii raczej nie uda się zdobyć, ale plan dla niego jest jasny – stabilizacja. Utrzymanie tego, co zostało zbudowane przez Mohameda Al-Fayeda. Pozostawiam mu otwartą rękę, życząc wszystkiego dobrego człowiekowi podchodzącemu do spraw z pełną pasją i pracowitością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz